Hej Kochani

Już jakiś czas temu pisałam Wam o kilku kosmetykach marki The Ordinary, które kupiłam na stronie polskiego dystrybutora, i które już naprawdę porządnie przetestowałam, przychodzę więc z recenzją tych dwóch które się u mnie sprawdziły. Napiszę też, które nie przypadły mi do gustu i dlaczego. I oczywiście pokażę Wam dwie nowości marki, które bardzo mnie zainteresowały, i które zdążyłam już wypróbować, zapraszam:)

Kolejna odsłona cyklu Naturalnie z Polski to historia odważnej kobiety, która miała odwagę porzucić pracę na etacie i stworzyła markę kosmetyków naturalnych, które podbiły serca Polek. Pani Monika, założycielka Manufaktury Natura, sama mówi o sobie, że gdyby kilka lat temu ktoś powiedział jej, że będzie sprzedawać własne kosmetyki pewnie by się roześmiała i wróciła do pracy. Dziś, mimo, iż pracy ma nadal sporo to wykonuje ją z uśmiechem i pasją. Czyż to nie jest piękne?

Uwielbiam pędzle do makijażu i mam ich sporą kolekcję:) Kiedyś używałam pędzli różnych marek, miałam pojedyncze modele Real Techniques, Kozłowski, Hakuro, Kavai, Eco Tools, Zoeva, ale że jestem totalną estetką i nie lubię takiego misz-maszu to zdecydowałam się zostawić sobie pędzle tylko dwóch marek, z których jestem najbardziej zadowolona.  Jedną z  nich jak się pewnie domyślacie jest Zoeva, którą kocham za jakość, przemyślane kształty pędzli i przyjemność używania. A drugą jest polska marka Blend it. I właśnie o tych pędzlach będzie dzisiejszy post. Powiem Wam jak sprawdziły się w codziennym użytkowaniu, czy są warte zakupu i jak wyglądają po pięciu miesiącach używania, zapraszam.

Jak zatrzymać na dłużej te letnie, gorące dni pachnące malinami, lawendą i morską bryzą..? Jak zapamiętać leniwe godziny spędzone nad wodą, z promieniami słońca na twarzy i stopami zakopanymi w gorącym piasku..? Jak odtworzyć zapach ziemi po ciepłym, letnim deszczu i odmalować barwy tęczy wychodzącej po burzy? Sama chciałabym wiedzieć i jestem pewna, że gdy przyjdzie jesień będę mocno tęsknić za tymi długimi, ciepłymi dniami, słodkim nicnierobieniem w weekendy i tymi wyjątkowymi zapachami kojarzącymi mi się właśnie z latem. Dlatego zebrałam dla siebie i dla Was najpiękniej pachnące kosmetyki jakie zdarzyło mi się używać (lub choćby wąchać), z nadzieją, że gdy przyjdą jesienne słoty, te obłędne zapachy pozwolą nam przywołać słoneczne wspomnienia i choć na chwilę zanurzyć się w prawdziwie letniej przyjemności.

Lato w pełni, urlopy,  plaże, piękne słońce, czegóż więcej trzeba?:) Ano trzeba...kremu z filtrem! Co prawda większość z Was już od kilku dobrych miesięcy stosuje ochronę przeciwsłoneczną, ale może jest jeszcze ktoś, kto tak jak ja miał pod górkę z filtrami i skorzysta z mojej opinii o kremie, który zmienił moje odejście do filtrów i ochrony przeciwsłonecznej. 

Tytuł podchwytliwy, ale czytając dalej pewnie wiele z Was pomyśli "to ja". Zresztą co ja będę gadać, przeczytajcie sami,  najlepiej z przymróżeniem oka ;) A na końcu odpowiedź na pytanie, czy blogi to samo zło?

Dziś w ramach cyklu Naturalnie z Polski chcę Wam przedstawić małą manufakturę z Krakowa, która podbiła serca Polek i nie tylko wspaniałymi naturalnymi kosmetykami. iossi. Jedno słowo, jedna kobieta -Joanna Hołuj, kilkanaście wspaniałych produktów i tysiące wielbicieli. Poznajcie iossi.

Zakupy kosmetyczne:) Temat rzeka... Dla niektórych czysta radość, dla innych sposób na poprawienie sobie humoru, jeszcze dla kogoś innego pozycja do odhaczenia na liście spraw do załatwienia. Znacie ten stan przebierania nóżkami w oczekiwaniu na paczkę?:) Macie na liście kontaktów numery telefonów do piętnastu różnych kurierów i listonosza? Jeśli tak to witajcie w klubie nałogowych zakupoholików:) Oczywiście trochę sobie żartuję, ale muszę przyznać, że zakupy robię częściej niż powinnam i potrzebuję, no ale czasem tak trudno się oprzeć nowinkom kosmetycznym, albo polecanym przez wszystkich dookoła hitom. Jeśli chcecie wiedzieć gdzie najczęściej robię zakupy, dlaczego prawie zawsze przez internet, a dodatkowo macie chrapkę na zniżki to zapraszam do dalszej części postu.