CZY POLUBIŁAM SIĘ Z PUDREM DO MYCIA TWARZY MAKE ME BIO?
Zapraszam Was dziś na recenzję pudru mającego Make me bio który dostałam w paczce ambasadorskiej z drogerii Plantuli. Część z Was zapewne widziała już recenzję na Instagramie, ale kto nie to zapraszam. Zawartość dobiła dna wiec czas na podsumowanie
Puder myjący to naturalny produkt do
delikatnego oczyszczenia cery, zawierający białą glinkę, owies, olejek
lawendowy i ekstrakt z róży. Polecany jest do każdego rodzaju cery w
szczególności suchej, wrażliwej i naczynkowej. Odrobinę pudru wysypuje
się w zagłębienie dłoni, dodaje troszkę wody i tak powstałą pastą
delikatnie masuje twarz. Wcześniej nie miałam do czynienia z takim
rodzajem produktu do oczyszczania więc była to dla mnie zupełna nowość.
Puder delikatnie pachnie i jest dość drobno
zmielony, ale na twarzy wyczuwa się wyraźnie drobinki. Dzięki temu
oprócz oczyszczania mamy też delikatny peeling. Po zmyciu wodą na skórze
zostaje delikatna warstwa, która chroni ją przed nadmiernym
wysuszeniem. Jeśli chodzi o wydajność to mi starczył on na trzy miesiące
ale nie używałam go codziennie, a dwa-trzy razy w tygodniu. Przy
codziennym używaniu na pewno będzie to krótszy okres.
A czy go
polubiłam? Tak naprawdę mam mieszane uczucia. Puder faktycznie jest
delikatny i nie wysusza cery, a wręcz pomaga jej zatrzymać wilgoć w
środku. Nie powoduje zaczerwienienia ani podrażnień. Ale drażniła mnie
forma tego kosmetyku.. gdy dałam za dużo wody spływał mi z dłoni, gdy
byłam nieuważna rozsypywał się dookoła.. Ehh.. nie dla mnie chyba takie
sypkie myjadła. Za to polubiłam go w formie maseczki, rozrabiałam go z
jogurtem naturalnym i ulubionym olejem czy ekstraktem i wychodziła
całkiem fajna maseczka! Jeśli jesteście go ciekawe to zapraszam do drogerii Plantuli. Znajdziecie tam nie tylko ten puder, ale całą masę kosmetyków przyjaznych dla skóry.
Komentarze
Prześlij komentarz