DAJ SKÓRZE ODPOCZĄĆ CZYLI SKIP CARE

Pisałam Wam ostatnio o  produktach jakich używałam w trakcie detoksu kosmetycznego do oczyszczania skóry. Dziś natomiast trochę teorii i moich przemyśleń na temat samej idei detoksu kosmetycznego i o nowym trendzie SKIP CARE, który nieoczekiwanie przybył z Korei.  Jeśli borykacie się z problemami skórnymi różnego rodzaju ,  sami nie wiecie czego używać by Wasza skóra wyglądała dobrze,  albo czujecie że czegokolwiek byście nie użyły to i tak jest tylko gorzej, to gorąco zapraszam do  dalszej części postu.


zdrowa skóra


Moja decyzja o  odstawieniu wszelkich kosmetyków pielęgnacyjnych wynikała przede wszystkim  z dużych problemów skórnych, o których pisałam w poprzednim poście.  Ale także była po części wymuszona przez dermatologa i zalecona przez Ewę,  na prywatnych konsultacjach.  Tak więc nie miałam żadnych wątpliwości, że jest to potrzebne mojej skórze.  I z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że była to najlepsza decyzja jaką mogłam w tamtym czasie podjąć.

Zróbcie teraz mały rachunek sumienia i przyznajcie same jak często i w jakiej ilości nakładacie kosmetyki pielęgnacyjne, robicie maseczki i peelingi, próbujecie nowości czy zużywacie przeróżne próbki..  nie rzadko okazuje się, że dla naszej skóry to zdecydowanie za dużo! 

Czytając blogi i komentarze innych osób obserwuję też tendencję do używania zbyt dużej ilości kosmetyku w pojedyncze aplikacji. Wiem że np. kremy mają różną wydajność, ale zazwyczaj 50 mililitrowy słoiczek  powinien starczyć spokojnie na  pół roku, a nawet dłużej. Sama popełniałam ten błąd nakładając na skórę zbyt dużą porcję kremu. 

Poza kwestią nakładania zbyt dużej ilości produktu, kolejnym błędem jest nieraz nakładanie zbyt dużej ilości kosmetyków w ciągu dnia i sztuczne rozbudowywanie pielęgnacji. Jakiś czas temu wiele osób zachłysnęło się ideą koreańskiej pielęgnacji, siedmiu czy dziesięciu kroków pielęgnacyjnych. I nie twierdzę absolutnie, że są to złe metody, ale nie u każdego się sprawdzą i nie przy każdej cerze wszystkie te kroki będą potrzebne. Pójdę nawet dalej twierdząc, że niewiele cer zniesie ją  bez szwanku.  Wraz z ideą wielostopniowej pielęgnacji do Polski zaczęło napływać wiele kosmetyków, których wcześniej nie znałyśmy np. słynne esencje, kosmetyki fermentowane itd. A i polscy producenci idąc za ciosem zaczęli tworzyć kosmetyki stanowiące kolejny etap codziennej pielęgnacji.  Super jeśli komuś się to sprawdza zazdroszczę!  Ale dla wielu osób takie sztuczne rozbudowywanie pielęgnacji kończy się źle. Kluczowe jest tutaj rozpoznanie potrzeb swojej skóry i poznanie jej reakcji, a w drugiej kolejności specyfiki działania poszczególnych produktów i umiejętność czytania składów.

Przyznaję, że i ja zachłysnęłam się koreańską i naturalną pielęgnacją.  Spodobała mi się idea wielostopniowego pielęgnowania skóry,  no i co tu dużo mówić jest to też niesamowicie przyjemne. Całe to smarowanie, mizianie, wklepywanie  daje nam poczucie, że dbamy o siebie lepiej i sprawia nam fizyczną przyjemność, odpręża i rozluźnia.  Ale wklepując w  skórę wszystko jak leci, bez uprzedniego uczciwego zastanowienia się czy nasza skóra tego wszystkiego potrzebuje, możemy sobie zrobić dużą krzywdę. Ja tak naprawdę nadal nie wiem, czy te moje problemy skórne były spowodowane złym doborem kosmetyków, czy zaburzeniami hormonalnymi,  nadal jestem w trakcie ustalania tego, ale widzę też dziś swoje błędy i jestem bardziej świadoma potrzeb swojej skory.

 

SKIP CARE.  CO TO TAKIEGO?


Niedawno do Europy dotarł kolejny trend wprost z Korei: skip care, który stoi w opozycji do wcześniejszej idei wielostopniowej pielęgnacji. Zachłysnęliśmy się trochę tą bogatą koreańską pielęgnacją i w sumie nie ma się co dziwić... każda z nas chciałaby mieć tak gładką i nieskazitelną skórę jak Koreanki. Problem w tym, że nadmiar kosmetyków może szkodzić i jeśli taka rozbudowana rutyna pielęgnacyjna nie jest dobrze przemyślana i dopasowana do potrzeb naszej skóry na efekty nie trzeba długo czekać.. niestety negatywne efekty. Uszkodzony częstym i mocnym oczyszczaniem płaszcz lipidowy, zaczerwieniona skóra, zatkane pory i nadwrażliwość to tylko niektóre problemy jakich możemy się nabawić. Paradoksalnie nie wszystkie Koreanki stosują tradycyjną zasadę 7 czy 10 kroków pielęgnacyjnych i nie wszystkie są z niej zadowolone. W odpowiedzi narodził się właśnie skip care czyli pielęgnacyjny minimalizm. Samo słowo skip- z angielskiego pomijać nasuwa myśl, że chodzi o pominięcie niektórych kroków w pielęgnacji i ograniczenie ilości stosowanych kosmetyków. Im ich mniej tym lepiej dla naszej skóry, która ma szansę się odbudować i oddychać. Wyznawcy skip care przypominają, że nasza skóra ma niesamowite zdolności do regeneracji o ile nie będziemy zaburzać jej naturalnych procesów będzie potrafiła utrzymywać wodę i poradzi sobie z zadaniami, w których na siłę ją wyręczamy.


I to jest moi drodzy niezaprzeczalna zaleta takiego detoksu kosmetycznego! Odstawiając wszystko  pozwolicie skórze odetchnąć, oczyścić się, odbudować warstwę hydrolipidową. Gdy potem będziecie wprowadzać po kolei kosmetyki  ocena ich działania  będzie dużo bardziej miarodajna i wiarygodna niż wtedy, gdy skóra jest obciążona zanieczyszczona i nadreaktywna. Dajcie jej odpocząć uspokoić się i zregenerować.  Pozwólcie jej swobodnie odetchnąć i po jakimś czasie będziecie mogli ocenić jej faktyczną kondycję.  Jeśli problemy skórne dotyczą Was w małym czy większym stopniu to polecam Wam gorąco zrobić przegląd kosmetyków jakich używacie, przemyśleć na spokojnie swoją pielęgnację, ale przede wszystkim zastanowić się czego Wasza skóra tak naprawdę potrzebuje! Niech to będzie punkt wyjścia do dalszych działań. A jeśli dojdziecie do wniosku, że może trochę się zagalopowałyście i za dużo tego wszystkiego to zróbcie taką przerwę na regenerację. Na pewno Wam to nie zaszkodzi, a może pomóc:) Powodzenia!



Komentarze



zBLOGowani.pl

Copyright © na tropie piękna