MÓJ HIT WŚRÓD PEELINGÓW! ODŻYWCZA TRUSKAWKA OD CLOCHEE
Do niedawna miałam swój hitowy peeling, którego używałam namiętnie i myślałam, że ciężko będzie go przebić. Aż zupełnie przypadkiem zaczęłam używać tej oto truskaweczki od Clochee i przepadłam! Totalnie, kompletnie przepadłam, tak więc oficjalnie przedstawiam Wam mój hit wśród peelingów: Odżywczy peeling cukrowy Truskawka.
ps. Swoją drogą jak to się fajnie składa, że przedstawiam Wam truskawkowy peeling w czasie gdy zaczyna się truskawkowy sezon:) Kocham truskawy:)
Z peelingami jest tak, że albo się je kocha, albo olewa i zapomina używać. Tak Moi Drodzy.... sama miewałam takie okresy, że albo zużywałam słoik w tydzień, albo zapominałam o peelingu na miesiąc... Peeling..? Jaki peeling? Taaaak.... spuśćmy na to zasłonę milczenia. Na szczęście od kilku lat regularnie używam peelingu zarówno do twarzy jaki i ciała, a te do ciała są moją prysznicową przyjemnością. Truskaweczka szczególnie:)
Od producenta:
"Peeling cukrowy nawilża, zmiękcza, odżywia oraz relaksuje i nasyca skórę
smakowitym zapachem truskawek. Pestki malin i cukier złuszczają martwy
naskórek, co spektakularnie poprawia jej strukturę. Całe ciało nabiera
niesamowitego połysku, gładkości i jędrności. Peeling cukrowy zawiera
odżywczą substancję aktywną - masło shea. Masło shea doskonale
regeneruje i odżywia skórę. Jest bogatym źródłem witamin A, E i F, które
odpowiadają między innymi za opóźnianie procesów starzenia się skóry i
jej ochronę przed działaniem wolnych rodników. Pestki z malin skutecznie
złuszczają martwy naskórek i usuwają zanieczyszczenia, pozostawiając
skórę pełną blasku i świeżości. Intensywny truskawkowy zapach peelingu
cukrowego daje zastrzyk energii, działa pobudzająco na zmysły."
Skład ( pięknie opisany na stronie Clochee:)
"Jednym z jego składników jest Masło Shea, czyli doskonałe źródło witami
A, E, F. Działa łagodząco i antybakteryjnie, dodatkowo regeneruje,
uelastycznia i natłuszcza przesuszone ciało. Zabezpiecza skórę przed
czynnikami zewnętrznymi i opóźnia jej starzenie. Pestki malin natomiast
zawierają związki mineralne bogate w potas, żelazo, cynk, mangan,
prowitaminę A, witaminy B1, B2, B3, B6 oraz witaminy C i E o działaniu
ściągającym i oczyszczającym. Stymulują samoregenerację naskórka, dzięki
czemu skóra staje się jędrna, gładka, odświeżona."
INCI: Sucrose, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis
(Sweet Almond) Oil, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Rubus Idacus
(Raspberry) Fruit Powder, Glycerin (and) Prunus Amygdalus Dulcis
(Sweet Almond) Oil (and) Sucrose Laurate (and) Citrus Aurantium Dulcis
(Orange) Fruit Water, Parfum, Decyl Oleate, Benzyl Alcohol (and)
Dehydroacetic Acid (and) Aqua
Główne skałdniki aktywne to masło shea, olej ze słodkich migdałów, olej kokosowy i zmielone pestki malin. Tak, malin, a nie truskawek. Masło shea odżywia i regeneruje skórę, a oleje cudownie zabezpieczają ją przed utratą wilgoci. Jednak największą robotę robią tu pestki malin, których jest naprawdę dużo! Jak one pięknie wygładzają skórę! Świetnie oczyszczają i ścierają martwy naskórek, pozostawiając ciało miękkie, gładkie i tłuściutkie:) Zawartość olejów sprawia, że po użyciu peelingu nie ma potrzeby smarowania ciała balsamem. Taka opcja dla leniuszków:) Kto nie lubi tego efektu na skórze niech się do Truskaweczki nie zbliża bo pozostawia ona porządny, tłusty film na skórze. Dla mnie to duży plus, ale wiem, że są osoby, które tego nie znoszą:)
To co poza działaniem bardzo mi się podoba w tym produkcie to zapach...świeży, słodko-kwaśny, relaksujący! Piękny! Sprawia, że używanie tego kosmetyku to czysta ( a jakże!) przyjemność:) Duże opakowanie (250 g) starcza na dwa-trzy miesiące. Sam produkt ma bardzo fajną konsystencję: nie za gęstą, nie za rzadką, nie za suchą...w sam raz. Bardzo dobrze trzyma się ciała, co jest dla mnie ważne, bo nie lubię marnować produktu! A znam takie peelingi, których połowa ląduje w brodziku po nałożeniu na ciało. Ten pozwala na wykonanie masażu całego ciała, bez wkurzania się i zbierania resztek z brodzika:)
Jedyny minus jaki znalazłam w tym produkcie (trochę na siłę i właściwie to mój mąż zwrócił mi na to uwagę) jest taki, że mój prysznic wygląda po użyciu tego peelingu jakby oblazły go czerwone mrówki! ( tak, te duże i gryzące jak nie powiem co:) Tyle jest tych pestek:) Trzeba się przyłożyć do spłukania go ze ścianek i brodzika:) Ale to pikuś biorąc pod uwagę zalety:)
Ten peeling jako mój hit pojawił się wczoraj na blogu Anety CosmetiCosmos w nowym cyklu Hity blogerek. Zachęcam Wam gorąco do przeczytania i poznania hitów innych blogerek, ale lojalnie ostrzegam... Wasze portfele mogą tego nie przeżyć bo będziecie chciały mieć je wszystkie:)
Komentarze
Prześlij komentarz