NOWY CYKL. SPRAWDZONE - NIE DLA MNIE CZ.1
Witajcie
Tym postem chcę zacząć nowy cykl wpisów na blogu dotyczący kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły, i do których już nie wrócę. W końcu nie mogę ciągle pisać tylko o moich ulubieńcach;) Niestety od czasu do czasu trafiają mi się takie produkty, z którymi się zwyczajnie nie polubiłam i będę je wrzucać właśnie w takie zbiorowe podsumowania. Tak więc zapraszam na pierwszy przegląd pielęgnacji i kolorówki, z którymi to się pożegnałam.
Tym postem chcę zacząć nowy cykl wpisów na blogu dotyczący kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły, i do których już nie wrócę. W końcu nie mogę ciągle pisać tylko o moich ulubieńcach;) Niestety od czasu do czasu trafiają mi się takie produkty, z którymi się zwyczajnie nie polubiłam i będę je wrzucać właśnie w takie zbiorowe podsumowania. Tak więc zapraszam na pierwszy przegląd pielęgnacji i kolorówki, z którymi to się pożegnałam.
Każdy z nas ma swoje kosmetyczne perełki i takie produkty, do których
chętnie wraca gdy w słoiczku widać dno. Ja również takie mam i czasem
nawet kupuję je na zapas bo wiem, że je zużyję. Ale są też takie
produkty, do których na pewno nie wrócę. Główną przyczyną jest fakt, że
od jakiegoś czasu staram się sukcesywnie wymieniać kosmetyki drogeryjne
na te naturalne, z dobrym składem i przyjazne dla zdrowia. I choć nie
jestem w tym temacie ortodoksyjna i używam także tych mniej naturalnych,
to jednak kwestia wsmarowywania w siebie ogromnych ilości chemii mocno
działa na moją wyobraźnię...
Ostatnio przy okazji porządków w szafkach łazienkowych znalazłam kilka takich produktów, które mimo, iż nie zużyte do końca stały sobie na półkach od dłuższego czasu, ewidentnie nie przypadły mi do gustu. Kilka natomiast zdenkowałam, ale także nie zdobyły mojego uznania. Zaczynamy od pielęgnacji.
1. Mleczko nawilżające do ciała Le Petit Marseilialis z masłem shea, aloesem i woskiem pszczelim.
Zapach piękny, konsystencja też fajna, wchłania się szybko i byłoby idealne na jesień gdyby nie skład. Parafinie i silikonom mówię nie. Zużyję do stóp.
2.Odżywcze masło do ciała BeBeauty.
To jak dla mnie kompletna pomyłka. Masło jest gęste i ma dużą pojemność przy rozsądnej cenie. I to koniec plusów. Kiepsko się wchłania, sztucznie pachnie, mam wrażenie, że skóra się pod nim dusi, no nie polubiłam i już. Również zużyję do stóp ale bez przyjemności.
3. Aloesowa maska do włosów Natur Vital.
Bardzo zachwalana w blogosferze, u mnie nie zdziałała kompletnie nic. Zużyłam ja i więcej nie kupię.
6. Tonik matujący Lumene.
Kupiłam go gdy jeszcze nie byłam świadoma potrzeb swojej skóry i najwidoczniej nie miałam bladego pojęcia o pielęgnacji:( Cóż.. alkohol w składzie nie jest dobrym rozwiązaniem ani dla cery tłustej, ani dla żadnej innej. Tonik faktycznie delikatnie matuje, ale wysusza i szczypie, przynajmniej w przypadku mojej wrażliwej cery. Zdecydowanie wole hydrolaty, o których możecie przeczytać w poście hydrolaty idealne na lato.
3. Aloesowa maska do włosów Natur Vital.
Bardzo zachwalana w blogosferze, u mnie nie zdziałała kompletnie nic. Zużyłam ja i więcej nie kupię.
4. Ujędrniający żel-scrub do mycia ciała Fenomen C Perfecta.
Tu właściwie czepiam się jedynie o sztuczny zapach i skład, bo we właściwości ujędrniające żelu nie wierzę. Ogólnie działanie jest ok, drobinki dość dobrze złuszczają naskórek. Jednak zdecydowanie wole naturalne peelingi od Czterech Szpaków lub Mydło Stacji.
5. Vichy oczyszczająca pianka o działaniu matującym.
Oj mocny to wysuszacz. Użyłam jej kilka razy daawno temu. Powinna być łagodniejsza niż żel z tej samej linii, a jednak nie jest. Po jej użyciu zostaje niemiłe uczucie ściągnięcia, a skóra woła o nawilżenie. Ta buteleczka stoi już chyba z rok bo najzwyczajniej o niej zapomniałam. Miałam zamiar ją komuś oddać lub zużyć w innym celu, ale jakoś się schowała w czeluściach szafki.
6. Tonik matujący Lumene.
Kupiłam go gdy jeszcze nie byłam świadoma potrzeb swojej skóry i najwidoczniej nie miałam bladego pojęcia o pielęgnacji:( Cóż.. alkohol w składzie nie jest dobrym rozwiązaniem ani dla cery tłustej, ani dla żadnej innej. Tonik faktycznie delikatnie matuje, ale wysusza i szczypie, przynajmniej w przypadku mojej wrażliwej cery. Zdecydowanie wole hydrolaty, o których możecie przeczytać w poście hydrolaty idealne na lato.
7. Alterra morela i pszenica, szampon nadający połysk.
Jak dla mnie - okropny. Niemiłosiernie plącze włosy, miałam wrażenie, że są one niedomyte, a o blasku można zapomnieć. Oddam komuś, może na innych włosach się sprawdzi.
Makijaż.
1. Podkład Aqua Jelly Bell Hypoallergenic.
Tego podkładu byłam bardzo ciekawa i wiązałam z nim duże nadzieje. Faktycznie jest bardzo lekki, daje skórze oddychać i ładnie stapia się z naturalnym kolorem skóry. Jednak na mojej tłustej cerze się nie sprawdził, szybko się po nim świecę, a po dwóch dniach wyskoczyło mi kilka niespodzianek na twarzy. Może komuś innemu się spodoba.
2. Podkład matujący Lirene Nature Matte.
Używałam go dość długo, szczególnie w okresie zimowym bo jest dość ciężki. Jest trwały, kolor też ładny, ale również powoduje szybkie błyszczenie i jakoś ciężko mi z nim na skórze, czuję, że mam na sobie podkład. Zdenkowałam i nie wrócę do niego.
3. Paleta korektorów Wibo.
Ten produkt jest także bardzo lubiany i ma dużo dobrych opinii, ale u mnie szału nie robi. Plusem jest to, że mamy aż cztery kolory więc można zawsze fajnie dopasować odcień. Lubię kolor zielony, który ukrywa niedoskonałości, ale jasne odcienie pod oczami wydają mi się ciężkie, różowego chyba nawet nie próbowałam. Odkąd kupiłam Eraser eye, ten leży nieużywany.
4. Kredki na linię wodną Lovely i Catrice.
W przypadku obu kredek ta sama sytuacja...po ich użyciu oczy szczypią i łzawią po kilkunastu minutach. Nadal szukam dobrej kredki na linię wodną, polecicie coś?
5. Korektor Bell Hypoallergenic.
Nieładnie wygląda pod okiem, potrafi się ciastkować, nie polubiliśmy się.
6. Pomada do brwi Wibo.
Wiem, że ta pomada jest hitem internetu i na pewno u wielu kobiet sprawdza się świetnie. Początkowo sama byłam z niej bardzo zadowolona, ale jednak doszłam do wniosku ( sama i po komentarzach innych osób), że u mnie wygląda sztucznie, brwi są jakby namalowane i za mocne do mojej twarzy. Za to dużym zaskoczeniem jest dołączony do niej pędzelek, który o dziwo jest bardzo fajny - krótki, odpowiednio szeroki i świetnie się go do brwi używa!
7. Puder bananowy Wibo.
Kompletnie nie rozumiem fenomenu tego pudru. Oczywiście kupiłam zachęcona mnóstwem pozytywnym opinii, ale jak dla mnie jest zaledwie średni. Na mojej cerze wygląda dziwnie, pod oczami także nie spisuje się jakoś wyjątkowo dobrze, matuje na krótki czas, taki przeciętniak. Użyłam parę razy i pewnie poleci dalej w świat.
Jak widać moje wcześniejsze wybory kosmetyczne były nierzadko tragiczne, szczególnie te dotyczące pielęgnacji :( Ciesze się, że już od dłuższego czasu zwracam dużą większą uwagę na to co kupuję i świadomie wybieram kosmetyki przyjazne dla zdrowia i środowiska.
Słonecznego weekendu Wam życzę:)
I pomyśleć, że żadnego z nich nie miałam :D Ale pozwolę sobie nauczyć sie na Twoich błędach i omijać z daleka :D
OdpowiedzUsuńNiektóre z tych produktów nie są złe, tylko dla mojej cery się nie sprawdziły. Nie wykluczone, że Tobie by się spodobały, np taki puder bananowy ma wiele pozytywnych opinii:)
UsuńSzampony Alterry lubię, choć kiedyś bardziej :P Vichy miałam wiele lat temu i tak jak inne ich produkty, nie sprawdza mi się :/ Tego korektora z Bell nie miałam, ale ogólnie lubię ich kolorówkę :P A całej reszty nie znam :P
OdpowiedzUsuńU mnie też Vichy się nie sprawdza, choć kiedyś miałam krem Idealia i jako jedyny była w miarę fajny. A Alterry miałam już dwa lub trzy szampony i z żadnym się nie polubiłam..
UsuńChyba miałam maskę do włosów.. I podobne wrażenia 😅 miałam też żel Vichy (pianki nie) i okrutnie wysuszał mi skórę.. Kiedy o tym napisałam ktoś z Vichy napisał mi w komentarzu, ze6to nie jest żel do codziennego używania 😂😂 no myślałam że zejdę 🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuńhaha, dobre:) też go miałam i również wysuszał mnie na wiór! A z maską wiązałam duże nadzieje a tu klapa..
Usuń