CZYM OCZYSZCZAŁAM TWARZ W TRAKCIE DETOKSU KOSMETYCZNEGO

Dzień dobry w ten piękny, prawie wiosenny poranek:) Nie będzie dziś typowej recenzji, a podsumowanie mojego detoksu kosmetycznego. Napiszę Wam dlaczego musiałam go przeprowadzić i jakie są jego rezultaty. Ale szczególnie chcę się skupić na kwestii oczyszczania twarzy podczas takiego detoksu. To jest bardzo ważna kwestia by oczyszczać twarz delikatnie, a skutecznie, jednocześnie dbając o nawilżenie no bo przecież kosmetyków nie stosujemy. Wydaje się niemożliwe? Prawie, ale jednak są na to sposoby. Mam nadzieję, że może ten tekst pomoże komuś w wyprowadzeniu cery na prostą, zachęcam Was bardzo do przeczytania.





W listopadzie i grudniu ubiegłego roku stan mojej cery zaczął się pogarszać. Nie wiedziałam co jest tego przyczyną, choć obstawiałam jakiś ciężki kosmetyk. Dostałam wysypu podskórnych gul na dolnej części twarzy. Bolące, czerwone, podskórne wulkany pokrywały moją brodę, dolna część policzków i linię szczęki..brrrr. Próbowałam różnych sposobów, ale było to na tyle nagłe i na dużą skalę, że zdecydowałam, iż bez pomocy dermatologa się nie obejdzie. Nie chciałam tego leczyć na własną rękę, skutki mogły być opłakane, a w najlepszym razie niezadowalające. I tak trafiłam do dermatologa ( swoją droga jak się okazało beznadziejnego:( ale to temat na inny post). Lekarz obejrzał mnie i bez zlecenia żadnych badań zapisał dwa antybiotyki i całkowite odstawienie kosmetyków pielęgnacyjnych jaki makijażu na dwa-trzy miesiące. A gdyby nie dało to rezultatów miałam wrócić na badania hormonów. Jak mus to mus...zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym bardzo delikatnie oczyszczać twarz w trakcie detoksu. Po jakimś czasie sama już nie wiedziałam co robić...czym oczyszczać, jak sobie radzić z szalejącą skórą, a że nie miałam nadziei na radę lekarza, zdecydowałam się zapisać się na prywatne konsultacje u Ewy Szałkowskiej, której blog czytam od dawna i podziwiam jego profesjonalizm i super merytoryczne teksty. Nie wstydzę się przyznać do tego, że potrzebowałam pomocy...zapętliłam się w tym wszystkim i potrzebowałam kogoś kto ukierunkuje moje dalsze działania.



No i zaczęła się moja żmudna walka... Pielęgnację odstawiłam całkowicie, jedynym kosmetykiem jakiego używałam był krem pod oczy. Natomiast jeśli chodzi o oczyszczanie sprawa wyglądała następująco. Przede wszystkim ważne dla mnie było by oczyszczać twarz tak aby ograniczyć ucieczkę wody z naskórka i na tyle delikatnie, żeby nie generować kolejnych problemów.


Zacznę od oczyszczania porannego. Do tego celu używałam i używam nada pudru wykonanego z przepisu Ewy. W jego składzie znajdują się tylko mąka owsiana, sproszkowane mleko kokosowe oraz biała glinka. Łączymy składniki w proporcji 1:1:1 i przesypujemy do (najlepiej szklanego) pojemniczka, a następnie mocno potrząsamy by usunąć grudki.  Taką mieszanką myję twarz od prawie dwóch miesięcy i uwielbiam ją. Na dłoń wysypuję niewielką ilość proszku i dodaje troszkę wody by wyszła gęsta pasta. Mimo, że nie lubię sposobu jej aplikacji, bo jest to uciążliwe i część produktu zawsze mi się  wysypie czy przeleje przez palce gdy dam za dużo wody, to jednak widząc efekty robię to z ochotą. Puder zostawia na twarzy delikatny film, który chroni skórę przed utratą wody. Jednocześnie nic złego się od tej powłoczki nie dzieje, a tego się trochę obawiałam.Puder zapewnia bardzo delikatne oczyszczenie twarzy po nocy, nie odwadniając, a delikatne grudki mąki owsianej łagodnie peelingują twarz. Ale nie jest to absolutnie peeling w dokładnym tego słowa znaczeniu, mąka owsiana przez swą strukturę leciutko ściera nagromadzone brudy. Po tym oczyszczaniu rano nie używam już potem na twarz niczego oprócz kremu pod oczy. Jeśli chciałybyście zrobić sobie taki puder pamiętajcie by produkty były najwyższej jakości. Ja kupiłam pełnoziarnistą, bezglutenową mąkę owsianą Pięć Przemian, Organiczne mleko kokosowe Diet Food oraz glinkę Your Natural Side.












Wieczorne oczyszczanie jest nieco silniejsze, ale też w ciągu dnia zbiera się na twarzy więcej brudu i zanieczyszczeń. Początkowo gdy nie nakładałam na twarz makijażu myłam buzię wieczorem mleczkiem Avalon Organics z witaminą C. To już trzeci kosmetyk Avalon z tej serii, którego używam po żelu i toniku i kocham go równie mocno. Mleczko jest gęste, pięknie pachnie i również pozostawia na twarzy delikatny, ochronny film. Jednocześnie gdy używałam go np z gąbką konjac domywało się do czysta, bez tej warstwy. Jest bardzo delikatne, nawilża i chroni przed odwodnieniem.






Natomiast po jakichś trzech tygodniach, gdy zaczęłam nakładać cieniutką warstwę podkładu mineralnego ( bo już nie mogłam znieść nierównego kolorytu mojej cery) do oczyszczania musiałam włączyć kolejny etap, gdyż makijaż musiałam zmyć po południu no i co wtedy wieczorem? Tak więc do zmycia makijażu wprowadziłam żel do mycia twarzy Vianek normalizujący. Niestety czułam, że sam żel jest dla mnie zbyt silnie oczyszczający, dlatego łączę na dłoni tenże żel z mleczkiem Avalon  i dopiera tą mieszanką myję twarz. I to był strzał w dziesiątkę. Sam  żel był za mocny, samo mleczko za słabe i dopiero ich mieszanka działa dla mnie satysfakcjonująco. Tą mieszanką myje twarz po południu, po przyjściu z pracy. Jednak do wieczora moja skóra potrafiła być już nieco przetłuszczona i nieświeżo czułabym się idąc tak spać, dlatego wieczorem przemywam twarz już tylko naparem z tymianku. To moje odkrycie! Wspaniale odświeża, ma działanie antybakteryjne i nie wysusza cery. Ziele tymianku wystarczy zalać wodą o temp 90 stopni, przykryć i zostawić do wystygnięcia. Potem przechowuję taki napar do trzech dni w lodówce.









Raz na trzy dni do takiego schematu oczyszczania dokładałam peeling.  Początkowo było to po protu użycie (wraz z mieszanką żelu i mleczka) silikonowego płatka peelingującego z Rossmana. Obecnie jest to osobny produkt, a konkretnie detoksykujący peeling Sukin. Jest to peeling mechaniczny, drobinki są dość ostre, ale w moim przypadku peelingi enzymatyczne nie są wskazane, a robiąc  peeling masuje twarz naprawdę wolno i bardzo delikatnie. Ten od Sukin jest jednocześnie łagodny w działaniu i skuteczny. Raz na tydzień na twarz nakładalam też maseczkę oczyszczającą.


 



Dzięki tak łagodnemu oczyszczaniu skóry jej stan znacznie się poprawił. Oczywiście nie jest to zasługa tylko oczyszczania, stosowałam antybiotyki i po jakimś czasie co kilka dni dodatkową, małą dawkę nawilżenia. Ale to już jest inny temat, dziś miało być tylko o oczyszczaniu. Zachęcam Was do przeprowadzenia raz na jakiś czas takiego detoksu kosmetycznego. Dobrze jest dać skórze odpocząć, zresztą przygotuje na temat detoksu osobny post b jest o czym mówić;)

Zdarza się Wam robić takie przerwy od stosowania kosmetyków?


Komentarze



zBLOGowani.pl

Copyright © na tropie piękna